Wolf Alice

Wolf Alice

Jedno z najciekawszych brzmień ostatnich lat. Niezwykle osobiste, pełne wrażliwości teksty. Brytyjska scena muzyczna bez wątpienia oddała wiele interesujących i utalentowanych artystów w nasze ręce. Jednak w ostatnich latach pojawił na niej zespół, który od w mgnieniu oka potrafi zahipnotyzować słuchacza i sprawić, że podróż, w którą się z nim wybierze będzie jego najlepszą i niezapomnianą. Wolf Alice artystą tygodnia w Radiu LUZ.

Pierwsze chwile kapeli sięgają jeszcze początku ubiegłej dekady kiedy działała jako akustyczny duet wokalistki Ellie Rowsell oraz gitarzysty Joffa Oddie. Chwilę później dołączył do nich kolejny duet złożony z przyjaciółki Ellie oraz przyjaciela Joffa. Sytuacja jednak nie przestawała być dynamiczna. Basistka Sadie opuściła zespół żeby skupić się na studiach, a perkusista James złamał nadgarstek i początkowo zastąpił go Joel Amey, który ostatecznie dołączył do zespołu. Równocześnie został zrekrutowany basista Theo Ellis i od tamtego momentu przyjaciele grają w niezmiennym składzie.

Po długich, czterech latach zespół powrócił ze swoim trzecim albumem studyjnym. Wolf Alice przeszli metamorfozę i otwierając kolejny rozdział w swoim dorobku skierowali się w stronę cichszych, stonowanych brzmień. Jest to spory kontrast z ich poprzednim, głośnym, mimo to spójnym zwycięzcą Mercury Prize Visions of A Life, płytą, która w tym tygodniu obchodzi swoje czwarte urodziny. Nie oznacza to jednak zupełnego porzucenia swojego charakterystycznego stylu, z którego są tak dobrze znani. Do współpracy nad Blue Weekend zespół zaprosił producenta Marcusa Dravsa, znanego z kolaboracji z takimi artystami jak: Björk, Florence + The Machine, Arcade Fire czy Coldplay. Muzyk czuwał nad nową wizją i brzmieniem zespołu, nie ingerując jednak zbytnio w całokształt ani w ścieżkę, którą podążają.

Jak mówią sami członkowie londyńskiego kwartetu, tytuł Blue Weekend powstał w pewnym stopniu przez przypadek. W wywiadzie dla NME wokalistka Ellie Rowsell wspomina, że wynikł on z rozmowy podczas podróży taksówką w Belgii, gdzie nagrywali materiał na płytę.
Niebieski to taki ładny kolor, ale jednocześnie oznacza smutek i również często myślę, że weekend polega na radości, zabawie ale dzieje się wtedy również wiele dramatów, więc można to nazwać katalizatorem smutku. -opowiada wokalistka. Można to również zaobserwować w wypełnionych emocjami tekstach.

Nie bez powodu nazwa zespołu inspirowana jest krótką historią napisaną w latach 70. przez angielską pisarkę i publicystkę Angelę Carter. Ta opowiada o dziewczynie wychowanej przez wilki, co idealnie oddaje wszystkie emocje, których doświadcza się słuchając twórczości Wolf Alice. Niewinna delikatność przeplata się z zaskakującą zadziornością, a wszystko to zwieńczone jest anielskimi dźwiękami. Niczym najlepsi przyjaciele, potrafią wesprzeć w trudnych chwilach, dodać otuchy lub odwagi i zawsze można na nich liczyć. Rewolucyjny, to za mało aby opisać styl zespołu. Nieprzewidywalność oraz zestawienia, które początkowo zdają się nie pasować do siebie tylko ukazują potencjał, który w nich drzemie. Bez cienia wątpliwości jest to artysta, który (o ile już nie wywiera) będzie wywierał olbrzymi wpływ na przyszłość muzyki.

Antek Winiarski