Toro y Moi

Toro y Moi

Czy was również przekonuje ten dobroduszny uśmiech „najbardziej zwyczajnego ze sławnych osób, jakie kiedykolwiek poznasz”? (to słowa Nastii Voynovskayi w artykule dla KQED). Chaz Bear, czyli Toro y Moi jest artystą wielowymiarowym i pełnym osobistego uroku! Obecnie na koncie ma kilkanaście albumów – LP, EP i mixtape’ów. Z pewnością sporo z was kojarzy charakterystyczne brzmienie jego produkcji muzycznych – najczęściej chillwave (łatka, która została mu przypięta na samym początku działalności), synth-funk, synth-pop, alternatywne r’n’b, ejtisowe motywy, nierzadko lekka psychodelia, a i hiphopowe czy trapowe tracki się znajdą w jego dyskografii! Chaz w listopadzie skończył 32 lata i absolutnie się nie ogranicza. Jest producentem, piosenkarzem, pisze własne teksty, mentoruje podopiecznym w swojej wytwórni Company Records, a z wykształcenia jest… grafikiem.

Chazwick z muzyką związał się już w dzieciństwie – w wieku siedmiu lat mama zapisała go na lekcje pianina, których przez kilka semestrów bardzo nie lubił, aby w końcu uświadomić sobie rosnącą pasję do produkcji dźwięków. Po takim odkryciu, około 12. roku życia Bundick (bo tak brzmiało wtedy jego nazwisko) zrezygnował z klawiszy i zaczął grać na gitarze. Jako nastolatek wraz z kolegami założył zespół indie rockowy, w college’u zdecydował się na projektowanie graficzne, a niedługo po rozdaniu dyplomów, w 2009 roku podpisał kontrakt z Carpark Records, pod szyldem której rok później ukazał się jego oficjalny debiut, Causers Of This. Gatunek chillwave był w tym okresie w fazie raczkowania i Chaz błyskawicznie otrzymał miano jednego z prekusorów tego trendu.

Siedem lat później i cztery tysiące kilometrów dalej (Chaz pochodzi z Columbii w Południowej Karolinie, ale od 2012 roku mieszka w Oakland w Kalifornii) Toro y Moi wydaje mocno personalny, introspektywny album Boo Boo. Po premierze postanawia nie organizować trasy koncertowej, a swoją decyzję tłumaczy charakterem longpleja – będącym swoistym catharsis po rozstaniu z wieloletnią partnerką. W międzyczasie pojawia się zmiana nazwiska – Bundick oficjalnie przechodzi w „Bear„. Pytany o powód przerejestrowania swojej tożsamości Toro snuje historie o zabiegu laserowej korekcji wzroku i strachu przez niedźwiedziami na kempingu. W styczniu tego roku jednak pojawiła się odpowiedź – najwyraźniej konflikt w małżeństwie Chaza został zażegnany, a ten przyznał, że jego żona Samantha nie miała ochoty przyjmować nazwiska męża, więc wspólnie postanowili wykreować „Bear” (od „Samantha Beardsley”).

Chazwick to niepoprawny pracoholik – normą w jego wypowiedziach są stwierdzenia typu „Budzę się i idę do studia codziennie o 10 rano i prawie nie wychodzę przez 14 godzin”, czy „Nawet gdy jestem w trasie, to myślę jedynie o tym, aby wrócić do domu i nagrywać”. Ostatnio przyznał się też, że bardzo potrzebuje wakacji, ale ich nienawidzi, bo nie może wtedy pracować. Wpadł więc na pomysł, aby w ramach odpoczynku przenieść się na parę tygodni wraz ze swoim studiem w inną lokalizację. Na Toro musimy również bardzo uważać, gdy próbujemy dowiedzieć się nieco o jego życiu z udzielanych lawinowo wywiadów – motywy i wersje wydarzeń mogą się nieco od siebie różnić.

Najnowsze wydawnictwo Toro y Moi, Outer Peace, ukazało się 18. stycznia nakładem (jak zawsze) Carpark Records. Tym razem Chaz postanowił odejść od introspektywnych wywodów i skupić się na świecie zewnętrznym – tworząc równocześnie pewnego rodzaju apel do słuchaczy, abyśmy poza próbą odnalezienia „wewnętrznego spokoju” w samych sobie, zwrócili uwagę na balans z naszym otoczeniem. Outer Peace to krążek dynamiczny, bezpośredni i mocno funkowy. Ma być kolażowo, elektronicznie i futurystycznie. I niekoniecznie zbyt poważnie – artysta przyznaje, że chciał stworzyć zestaw lekkich piosenek do słuchania w samochodzie. Chazwick wielokrotnie przez lata wspominał o ogromnym lęku związanym z przekonaniem, że nie uda mu się za życia wyprodukować całej tej muzyki i zrealizować tych wszystkich pomysłów, które kłębią się w jego głowie. Czy coś się zmieniło w roku 2019? Tydzień po premierze najnowszego LP Toro udostępnił do pobrania za darmo mikstejp Soul Trash.

„Toro y Moi” mimo, że obecnie pełni funkcję pseudonimu Chaza Beara – nie jest jego jedynym muzycznym projektem. Typowo producencką (bez wokali) odsłonę jego dzialności znajdziecie pod aliasem Les Sins – często lokowanym w kategoriach Deep House czy French House, ale obejmujący, jak to w zwyczaju Chaza bywa, o wiele szersze spektrum.