Tim Shiel ft. Genesis Owusu – Coliseum (Sig Nu Gris Remix)

Co dwie, a nawet trzy głowy, to nie jedna. Tegorocznego sierpnia australijscy muzycy Tim Shiel i Genesis Owusu nagrali razem singiel Coliseum. Cyfrowe dźwięki, przywodzące na myśl podobno wymierający dziś gatunek chiptune, to pomysł Shiela. Nie jesteśmy zaskoczeni: producent ma już na swoim koncie kilka soundtracków do gier komputerowych. Owusu, odpowiedzialny za stronę wokalną utworu, zapodaje frazy brzmiące nieco leniwie, soulowo przyjemnie. Całość podbijają zdecydowane uderzenia perkusji, urozmaicają drugoplanowe, męskie chórki i wrzaski. Wyszło całkiem fajnie, ale… czegoś jednak brakuje.

Potencjał Coliseum (i, być może, jego niedopracowanie) wyczuła artystka Sig Nu Gris, również australijskiego pochodzenia. Remiks singla nagrała zaledwie cztery miesiące po jego premierze i – przynajmniej w moim odczuciu – zupełnie zaorała tą wersją oryginał. Wspomniane męskie wrzaski nadal nie są donośne, za to kobiecy głos (zakładam, że należący do Nu Gris) jest postawiony na pierwszym planie, nadając hipnotyczny, transowy wymiar temu utworowi. Jak mantrę słyszymy zapętlające się, odbijające echem słowo: „Coliseum”. Ale najlepszym pomysłem na odmienną wersję singla była jednak zmiana dynamiki całości. Przykrótki utwór Shiela i Owusu rozkręca się zbyt późno. Remiks został szczęśliwie wydłużony o 40 sekund, pozostając żywym od samego początku. Finalnie pozbyliśmy się sytuacji, że nie wiemy co ze sobą zrobić przy odsłuchu – teraz ciągnie nas do tańca!

Oczywiście remiks nie istniałby bez oryginału. Tim Shiel, Genesis Owusu, Sig Nu Gris – każdy miał tutaj do zaoferowania coś innego i właśnie to zaowocowało tak świeżym, bogatym brzmieniem. A spoiwem, które łączący te trzy żywioły w całość, są australijskie korzenie. Pozostaje życzyć każdemu z osobna dalszych sukcesów, ale też mieć nadzieję na kolejne sploty ich muzycznych inicjatyw.

Jagoda Olczyk