The Chemical Brothers

The Chemical Brothers

Thomas Owen Mostyn Rowlands i Edmund John Simons w roku 89 zrobili bardzo dużo dla współczesnej muzyki – założyli zespół. Nazwali go The Dust Brothers. Kiedy jednak posługujący się tą samą nazwą współpracownicy The Beastie Boys zagrozili wytoczeniem procesu, duet zdecydował się zmienić ją w 95 roku. Od tamtego czasu znamy ich jako The Chemical Brothers. Przygodę z muzyką zaczynali jeszcze jako studenci wydziału historii Uniwersytetu w Manchesterze. Wtedy, pod koniec lat osiemdziesiątych, rządził surowy rave, który wraz z acid house’m rozpalał parkiety.  

 

 

Exit Planet Dust z roku 1995 to debiutancki album Braci, ale to także przełomowa płyta big beatowa. Skupiła wszystkie charakterystyczne cechy brzmienia zespołu, czyli mieszankę psychodeli, hip hopu, break beatu, funku, acid house’u i gitarowego rocka. Poza przebojami instrumentalnymi pojawiają się tu momenty, które wskazują, że duet już wtedy myślał nad zmianą stylu na bardziej popowy.  Tom Rowlands przyznał niegdyś w jednym z wywiadów: „Kocham muzykę pop. Ona zawsze miała wpływ na to, co robimy, ponieważ lubimy muzykę, która jest zrobiona z sensem”.  Album Exit Planet Dust – mający na celu zwrócenie uwagi zarówno fanów rocka, jak i maniaków dance’u – sprzedał się w milionowym nakładzie i utorował tej dwójce drogę prosto na szczyty list przebojów .

 

Następny rok Chemiczni Bracia spędzili na przygotowaniu muzyki na kolejny album, a także remiksując nagrania innych wykonawców, m.in. Manic Street Preachers, a także Dave'a Clarke'a i Method Mana. Nowy singel "Setting Sun" pojawił się jesienią 1996 roku, a w jego nagraniu wziął udział Noel Gallagher z Oasis. Była to zajawka wydanej w maju następnego roku płyty Dig Your Own Hole.   Na owym albumie Chemicy dopiero pokazali, co potrafią! Bynajmniej nie bezsensowna okładka kontrastowała ze znacznie bardziej dojrzałą zawartością płyty; wiele kawałków poddano swoistym testom pośród klubowych oparów. „Block Rockin’ Beats” z grzmiącymi bitami tryska żywotnością, a „Don’t Stop The Rock” obciąża zmysły do granic możliwości. Świat dostał psychodeliczne epopeje big beatowe, a zespół- najważniejsze muzyczne nagrody. Rowlands i Simons należeli do tych nielicznych wykonawców techno, którzy potrafili wtedy wypełnić stadiony. Album Dig Your Own Hole przekraczał granice kultury rave lat 90. XX wieku.   

Kolejne albumy potwierdzały wyjątkowość tego duetu, poza tym, tylu różnorodnych gości na swoich płytach mieli nieliczni. Rok 1999 to iście house’owy utwór „Hey Boy, Hey Girl”, inspirowany nocami miasta Sheffield.  Trzy lata później nadszedł czas albumu pt. Come With Us, nagrano na nim duety z Beth Orton czy Richardem Ashcroftem, który udzielił się w kompozycji „The Test”. Wykorzystano w niej jako sampel fragment utworu Czesława Niemena „Pielgrzym”.

Nagrodzony statuetką Grammy krążek Push The Button z 2005 roku to kwintesencja stylu Braci, lecz już bez przełomów i zaskoczeń. Chemical Brothers byli już wtedy właściwie weteranami. Do spółki z The Prodigy czy Fatboy Slimem.  „Galvanize” z Q-Tipem na wokalu – to absolutny szał, choć już tak dobrze znany. Udało się duetowi przy pracy nad tą płytą zgromadzić jeszcze: Tima Burgessa, Kelego Okereke i The Magic Numbers, dzięki którym w numerze „Close Your Eyes” zstępuje na nas bardzo przyjemny chillout.   

Duet nie stroni od współpracy nad kinowymi projektami. W 2001 r. zmierzyli się z próbą stworzenia ścieżki dźwiękowej do filmu „Hanna”. Powstało niemal 20 utworów, a obraz promował singiel „Container Park”.

Chemical Brothers wrócili. Pięć lat po nagraniu ostatniego studyjnego krążka, 17. lipca ukazało się ich najnowsze wydawnictwo – Born In The Echoes. Tom Rowlands tak o nim opowiedział: „Najważniejszą cechą albumu jest to, że łączy się z nami w jakiś emocjonalny sposób. Marzymy o nowych dźwiękach i innych ramach. Pracowaliśmy z kilkoma wokalistami, ale ten album to przeważnie czysty The Chemical Brothers”. Płyta tak różnorodna, jak ich (nieskończone) pomysły na muzykę. Artyści tego tygodnia, a tak naprawdę dwóch ostatnich dekad. Kiedyś zdefiniowali big beat, teraz udowadniają, że ten styl ma się zupełnie nieźle. Momentami wędrują w mroczną stronę, ale nadal tanecznym krokiem.

 

Magda Anielska