SKY H1 – Freefall

Nie minęły dwa tygodnie do wydania debiutanckiego longplay’a belgijskiej producentki SKY H1, a w kręgu miłośników muzyki elektronicznej zapanował zachwyt nad jej najnowszą twórczością, jaki trudno porównać do odbioru jakiejkolwiek tegorocznej płyty. Mając w gronie znajomych skrajnych bassheadów, zwolenników technicznej stopy 4×4 czy piewców newschoolowego hip-hopu, chyba nie spodziewałem się tylu pozytywnych opinii na temat albumu Azure. Ba, nie spodziewałem się, że tyle osób do niego dotrze! Coś jednak musiało tkwić w tych hucznych zapowiedziach „długo wyczekiwanego debiutu utalentowanej artystki”. To za jego sprawą katalog niszowej londyńskiej wytwórni AD 93, specjalizującej się w futurystycznym brzmieniu awangardowej muzyki elektronicznej, zasłużenie znalazł się na ustach wielu.

Co SKY H1 ma nam zatem do zaoferowania po 5 latach od ostatniego solowego wydawnictwa? Nowoczesną hybrydę chwytającą nie tyle kanon brytyjskich klubowych stylistyk czy typowe dla nich rozwiązania produkcyjne, co ich atmosferę. W porządku, tylko co nam po kolejnej trudnej do zaszufladkowania eklektycznej mieszance? Co SKY H1 ma nam do zaoferowania tak na serio i czym szczególnie zasłużyła na wspomniany poklask? Jak w przypadku wielu kultowych elektronicznych krążków, producentce udaje się zatopić słuchaczy w emocjach. Buduje nastrój pasażami syntezatorów chwilami przywodzącymi na myśl twórczość Cateriny Barbieri. Okrasza je jednak odgrywającym kluczową rolę wokalem, czyniąc materiał o wiele bardziej przystępnym (w najlepszym tego słowa znaczeniu), czego pierwszorzędnym przykładem jest mocograj Freefall.

Minione już epoki miały swojego Buriala, miały swojego Andy’ego Stotta. 2021 najwyraźniej potrzebował równie uniwersalnego soundtracku do wszelkich trosk, ale i uniesień wypełniających naszą codzienność. Muzyki tak wyjątkowych artystów się nie słucha a przeżywa. Z radością donoszę, że Belgijka to coś ma.

Szymon Baczyński