MF DOOM

MF DOOM
W tym roku nie mogliśmy doczekać się sylwestra. Wieczora, w który podsumowujemy ostatnie 12 miesięcy i myślimy o tym czy następny rok będzie nam sprzyjał. Na kilka chwil przed wystrzałem pierwszych fajerwerków w internecie pojawiła się informacja, która na muzycznym świecie pozostawi piętno na długo. Dowiedzieliśmy się wtedy, że dwa miesiące wcześniej zmarł jeden z najważniejszych dla brzmienia niezależnego hip-hopu artystów. Człowiek, który stworzył własny styl i pociągnął za sobą rzeszę naśladowców – MF DOOM odszedł w wieku 49 lat.

 

Minęło już ponad 20 lat odkąd Daniel Dumile pierwszy raz przywdział metalową maskę. Upodobnił się dzięki niej do bohatera komiksów Marvela Doctora Doom. Podobnie jak nemesis Fantastycznej Czwórki, emanował złowieszczą aurą, która zamiast odstraszać ludzi, przyciągała ich do tej postaci. Niski i ochrypnięty głos oraz wirtuozerskie umiejętności za mikrofonem dopełniły złowrogi wizerunek MF DOOMA.

Był rok 1998. Dumile wrócił do muzyki z zamiarem zemsty. Wymierzył ją w przemysł muzyczny, który jak twierdził, bardzo go skrzywdził. Niemal dekadę wcześniej Elektra Records rozwiązała kontrakt z Dumile i jego grupą KMD, zaraz przed wydaniem ich drugiego albumu – Black Bastard. Wytwórnia stwierdziła, że koncepcja jaką grupa przyjęła w tym projekcie, mogła być szkodliwa wizerunkowo. Brzmienie miało być mroczne, a na okładce miała znaleść się narysowana disneyowską kreską scena linczu. Dla Dumile nie mogło być na to gorszego momentu. Niedługo przedtem jego brat i dj KMD – Subroc, został śmiertelnie potrącony przez samochód. Po tych wydarzeniach przyszły MF DOOM przeniósł się na południe USA, a album Black Bastard na kilka lat trafił do szuflady. W 2001 roku DOOM wydał go nakładem własnej oficyny – Sub Verse.

Pierwsza dekada XXI wieku okazała się dekadą MF DOOMa. Po znakomitym albumie Operation: Doomsday z 1999 roku każdy z jego projektów jeden po drugim stawał się klasykiem. Mm..Food i Born Like This wydane przez jego główną personę wprowadziły go na Olimp niezależnego hip-hopu. Jakby tego było mało DOOM przybierał kolejne aliasy, kolejno King Geedorah i Victor Vaughn, pod którymi nagrywał albumy, o których nie sposób zapomnieć.

Ten okres kariery MF DOOMa przypieczętował album, który okazał się nie tylko jednym z jaśniejszych punktów tamtej epoki, ale również historii całego gatunku – Madvillainy, efekt dwuletniej współpracy z producentem Madlibem. Projekt łączy w sobie wszystko to co najlepsze w arsenale obu artystów. Madvillainy to arcydzieło wypełnione samplami, po które DOOM i Madlib sięgali wszędzie, niezależnie od gatunku. Do tego wokale, które są równie eklektyczne co muzyka. Mamy tu do czynienia zarówno z wypchanymi po brzegi linijkami, jak i prostymi wersami, w których chwila ciszy daje nam czas na przyswojenie przekazu. Zarówno Madlib, ukryty pod aliasem Quasimoto, jaki MF DOOM czasami zdają się wychodzić poza rytm. Również instrumentale nie są sztywno dopasowane do tempa. W efekcie Madvillainy brzmi bardzo organicznie.

Poprzednia dekada w karierze DOOMa to więcej świetnych kolaboracji. Keys to Kuffs z JJ DOOMem (2012), NehruvianDoom z Bishopem Nehru (2014) czy Czarface Meets Metalfce z grupą Czarface (2018) były znakomitymi projektami, jednak zabrakło albumu, w którym to DOOM byłby centralnym punktem. Nie zabrakło jednak jego udziału w nagraniach innych artystów, m.in.: The Avalanches, BADBADNOTGOOD, i Flying Lotusa.

Długo czekaliśmy na powrót MF DOOMa w pełnej krasie. Liczyliśmy, że ponownie poczujemy ten dreszcz, który sprowadzały na nas Operation: Doomsday czy Madvillainy, że znów będzie nam dane stanąć oko w oko z prawdziwym złoczyńcą. Czy była na to szansa? O tym możemy już tylko spekulować. MF DOOM zmarł 31 października. Świat dowiedział się o tym równo dwa miesiące później, a odzew ze strony artystów i fanów był natychmiastowy. Jest to świadectwem tego na ile żyć MF DOOM wpływał przez ponad 20 lat. Zev Love X, King Geedorah, Viktor Vaughn, Metal Fingers,, Metal Face, MF DOOM odszedł w wieku 49 lat, ale jego spuścizna pozostanie z nami po wsze czasy.

„Just remember ALL CAPS when you spell the man name”.

Artykuł przygotował Filip Baczyński
Materiały antenowe przygotowali: Anna Lalka, Maciej Tomasiewicz, Filip Baczyński, Jakub Dworzecki i Sebastian Rogalski