Little Simz – might bang, might not

Utknięci w domu zostali wszyscy, utknęła i Little Simz. Sytuacja jest niewesoła, tyle już wiemy, ale jeśli mielibyśmy mimo wszystko szukać jakichś pozytywów to Drop 6 może być w tej kwestii argumentem koronnym (ha, ha). EPka, kontynuacja serii rozpoczętej w 2014 roku, ma szansę stać się jednym z jej najlepszych wydawnictw. Została napisana w trakcie lockdownu i właśnie o to chodzi w tekstach każdej z pięciu piosenek. Simbi serwuje nam wiele podsumowań – a to zeszłego roku, bo nareszcie miała czas na refleksję (swoją drogą, określa go najlepszym w swoim życiu), a to obecnego kryzysu i izolacji.

Wydawnictwo otwiera might bang might not, a właściwie nie otwiera, a z buta wjeżdża. Nienaganna technicznie, o perfekcyjnej dykcji, z tak charakterystycznym dla niej, szorstkim i minimalistycznym basem. W ledwo dwuminutowym utworze rapuje wnikliwie oraz bardzo dojrzale. Mimo, że całe wydawnictwo nie jest szczególnie złożone, nadal prezentuje szeroką rozpiętość brzmień. Można Little Simz lubić albo i nie, ale na pewno nikt nie zaprzeczy, że dziewczyna umie w rap.

Puenty opisu tego mocograja nie będzie, puentę napisało dziś samo życie.

Zuzanna Pawlak