Låpsley

Låpsley
Kilka lat temu nastolatka zainspirowana brytyjską sceną klubową rzuciła plany studiów na Cambridge i skupiła się na tworzeniu muzyki. Przeszła drogę od domowych nagrań wypuszczanych na Soundcloudzie po albumy wydawane przez XL Recordings. 20 marca podzieliła się drugim krążkiem Through Water. Låpsley – Artystką Tygodnia w Radiu Luz.

 

Historia Holly Lapsley Fletcher to sztampowy przykład podążania za swoimi marzeniami mimo wszelkich niepewności. Cofamy się do 2012 roku i piętnastoletniej Brytyjki z Southport. Wychowanie w prywatnej szkole dla dziewcząt, gra w orkiestrze i rodzina z tytułami naukowymi nie kojarzy się z fascynacjami muzyką elektroniczną, za którą zabrała się Låpsley. Między planami o najlepszych uczelniach i nadrabianiem lektur, prymuska uciekała do niedalekiego Liverpoolu w świat lokalnej sceny klubowej. Holly błądziła w dudniących basem undergroundowych dokach razem z towarzystwem starszych znajomych. A oni nie szczędzili jej rozrywki. Artystka wspomina te czasy jako “ścieżkę grzechu”, pełną narkotycznych odjazdów na setach takich wykonawców jak Joy Orbison, Benga, czy Boddika.

Po zasmakowaniu rave’u, zapragnęła odciąć się od pogoni za sukcesem naukowym i problemów w domu. Zakochała się na dobre w elektronice i coraz bardziej widziała siebie w roli twórczyni. Najpierw współtworzyła ambientowy zespół Dhrone, w którym miała okazję eksperymentować jako producentka. Wiedziała jednak, że marzy jej się kariera solowa i zafascynowała się robieniem muzyki przy użyciu sprzętu dostępnego domu. Fletcher była wcześniej częścią orkiestry i przez lata miała styczność z wieloma instrumentami (obój, pianino, gitara klasyczna, perkusja), ale to syntezatory skradły jej serce. Nauczyła się jak korzystać z programu GarageBand i kupiła podstawowy sprzęt do swojej sypialni. Tam napisała i wyprodukowała epkę Monday, którą podzieliła się na Soundcloudzie w 2013 roku. Znalazło się na niej Station oraz Painter (Valentine), które szybko przechwyciły brytyjskie stacje radiowe, a Fletcher stała się centrum zainteresowania wytwórni muzycznych.

Choć w głowie miała ciężkie techno, postanowiła tworzyć mieszankę wszystkiego co grało jej w duszy. Trochę ambientu, elektronicznego dream-popu, soulowego wokalu i jazzowych elementów. Stworzyła mieszankę z osobistych miłości muzycznych oraz własnego warsztatu. Na Soundcloudzie zdobywała na tyle dobry feedback, że bardzo szybko zainteresowały się nią osoby z branży. Najpierw dostała telefon od kierownika trasy Drake’a z propozycją śpiewania w jego chórkach. Odmówiła. Nie od razu chciała też nawiązywać współpracę z wytwórniami. Walczyła jeszcze z racjonalnymi planami naukowymi, które szybko jednak poszły w niepamięć. Holly wybrała finalnie ścieżkę muzyczną. Niedługo później podpisała kontrakt z XL Recordings. Niezależne wydawnictwo z Wielkiej Brytanii miało pod swoimi skrzydłami między innymi Radiohead, Jacka White’a, FKA twigs, The Prodigy, Adele, Sigur Rósa, czy The XX. Ekspert dźwięku, odpowiedzialny za sukces tych ostatnich, Rodaidh McDonald, rozpoczął stałą współpracę z Holly Fletcher.

Siedemnastoletnia Låpsley po wydaniu trzech mini-albumów, zagraniu na Glastonbury i skupieniu na sobie uwagi środowiska, zabrała się za tworzenie pierwszego krążka. Podczas pracy nad Long Way Home, Holly mogła wreszcie pokazać światu swoją twórczość w pełni. Pojawiły się jednak pierwsze trudności w produkcji. „Pamiętam, jak patrzyłam na producentów i myślałam: Chciałbym być na twoim poziomie.” Nie dość, że musiała zetknąć się z profesjonalnym sprzętem studyjnym, to dodatkowo pomysły dzieliła z wytwórnią i współproducentami. W wywiadach mówiła, o mierzeniu się ze zdominowanym przez mężczyzn środowiskiem, wątpiącym w jej umiejętności. Dobrze wspomina tworzenie między innymi z Mura Masą, z którym napisała utwór Seven Months. Oprócz kilku wyjątków, album stworzyła niemalże sama, selekcjonując utwory z ponad setki napisanych dotychczas w jej życiu.

Long Way Home nie był albumem szytym pod zdobywanie list przebojów. Muzyczka przede wszystkim wykorzystała teksty do upustu emocjonalnego i przedstawienia historii różnych relacji. Młoda artystka podkreślała od samego początku, że najpierw myśli o usatysfakcjonowaniu muzyką siebie, a dopiero później wszystkich pozostałych. Ważna jest dla niej autentyczność, do której zainspirowały ją szczere teksty Joni Mitchell, ale i produkcje wczesnego Jamesa Blake’a. Przelała to w swój debiut, pełen popowych ballad z aurą nostalgii.

Od czasu debiutu artystka skupiła się na nauce dźwięku, warsztacie wokalnym i szukaniu nowych bodźców, które zainspirują ja do pisania. Podkreśla, że przede wszystkim jest songwriterką – wszystko w jej pracy zaczyna się od tekstów. Muzyka stała się dla niej ważnym elementem dbania o zdrowie psychiczne i otwartym mówieniem na temat emocji. Coś, czego brakowało jej przez wiele lat jej życia, gdy zmagała się z problemami dorastania w dysfunkcyjnej rodzinie i nie miała przestrzeni na wyrażanie reakcji w odpowiedni sposób. Słuchaczy najbardziej przyciąga tą autentycznością. Łatwo można znaleźć w utworach Låpsley cząstkę własnych zmagań z codziennością.

Trzy lata po pierwszym krążku otrzymaliśmy Through Water. Z tematem przewodnim wody, Låpsley prowadzi nas w otoczce ambientu z lekkimi przesterami, dudniącym basem i różnorodną energią. Każdy z utworów przywołuje na myśl doświadczenia związane z poszczególnymi etapami rwącej rzeki. Mamy spokojne Leeds Liverpool Canal i electro-popową głębię Sadness is a Shade of Blue. Pojawia się także orzeźwienie z queerowym i feministycznym Womxn, czy miłosna spowiedź My Love Was Like the Rain. Tytułowe Through Water rzuca nam za to w twarz nawiązania do zmian klimatycznych. Woda przenika przez utwory dostosowując swój kształt do napotkanych naczyń, formowanych przez artystkę.

Wodny motyw przebija się w longplayu w różnych aspektach. Przelewa się przez warstwy produkcji, które dostosowują się do wrażeń odczuwanych przy zetknięciu z żywiołem. Jest też skojarzeniem ze spokojem i odświeżeniem, które bije od całego krążka. Fletcher buduje narrację wokół różnych zbiorników, metaforyzuje zjawiska pogodowe, a dźwiękom oraz emocjom nadaje kolory i temperaturę. Cały album znajduje się też w przestrzeniach, mających swoje właściwości, które stale się zmieniają.

Ostatni singiel promujący krążek, Speaking of the End, został wydany tuż przed premierą pełnego materiału. Apokaliptyczny tytuł wyłapali fani, w obliczu wybuchającej wtedy pandemii. Låpsley nieświadomie nadała podwójny wydźwięk ostatniego utworu na płycie. Mówiąc o końcu, nawiązywała do kończenia nieudanych etapów, a jednocześnie o rozpoczynaniu nowego w swoim życiu. Gdzie szukać teraz otuchy, jak nie w sztuce? Through Water ukoi wasze zmysły.

W materiale widać postęp w produkcji i większą swobodę Låpsley. Sama zresztą przyznała, że podczas pracy nad albumem pierwszy raz powiedziała sobie:

Był pierwszym [albumem] w życiu, gdy pomyślałam „jestem artystką”. W przeszłości myślałam: „próżnością byłoby tak się nazywać – to takie pobłażliwie”. Podczas gdy teraz myślę, że szacunek do samej siebie musi być związany ze sposobem mówienia o sobie.

Through Water (XL Recordings) od Låpsley możecie słuchać od 20 marca. Mam nadzieję, że uda nam się w najbliższej przyszłości przyciągnąć artystkę do Polski i zobaczyć jej emocje na żywo.

Anna Lalka