La Femme

La Femme
Przekraczając gatunek w swoim własnym absurdalnie wręcz eklektycznym wymiarze, największy obecnie francuski psych-rockowy zespół La Femme powraca z trzecim albumem Paradigmes. Założyciele zespołu i główni autorzy piosenek, Sacha Got i Marlon Magnée, są mistrzami eskapizmu, więc przygotujcie się na podróż w dotychczas nieznane miejsca.

 

Trudno uwierzyć, że tak szalony zespół, jak La Femme narodził się w Biarritz – letniej mekce surferów, choć głównie miejscu życia ludzi 60+. Przyjaciele nie tylko od wspólnego tworzenia muzyki – Marlon Magnée i Sacha Got znudzeni życiem w kurorcie, w 2010 r. przenoszą się do Paryża, gdzie zachłystują się energią lokalnej sceny punkowej. Na uniwersytecie bywają z rzadka, i to głównie po to, by powkurzać innych (Sacha używa w tym celu podczas wykładów maszyny do pisania).

Mając po pewnym czasie dosyć sekciarstwa środowiska punkowego Marlon i Sacha zakładają SOS Mademoiselle – prawdziwy, ich zdaniem, rockowy zespół śpiewający po francusku.

 

Rockabilly-surfrockowa SOS Mademoiselle szybko się rozpada, jednak Marlon i Sacha nie zamierzają porzucać muzyki. Ich przyjaciółka – mistrzyni surfingu Pandora Decoster – załatwia im możliwość występu na surferskich zawodach Roxy Jam w rodzinnym Biarritz.

Już jako La Femme muzycy spotykają tam mnóstwo amerykańskich surferów i wpadają na pomysł objazdowej wycieczki po Stanach Zjednoczonych. Ostatecznie kończy się ona 24 koncertami i poszerzeniem składu zespołu. Po powrocie Francja wita swoje nowe muzyczne objawienie oklaskami, co gwarantuje grupie prostą drogę do wydania debiutanckiego longpleja.

Na początku 2013 r. La Femme ma na koncie już dwie masowo zapętlane epki, hit Sur la planche, kilka festiwali, trasę po USA – ale wciąż żadnego długogrającego albumu. Prawda jest taka, że zespół tworzy go już od dwóch lat cały czas dopracowując aranżację i produkcję – bo Sacha i Marlon to wbrew pozorom muzyczni perfekcjoniści.

Album powstaje m.in. w słynnym brukselskim studiu ICP, na którego wynajęcie muzycy wydają całe swoje oszczędności. Okupują to głodówką (choć zdarza im się okradać mini-barki) i nagrywaniem praktycznie bez przerwy. To szaleństwo chyba jednak się opłaca: album Psycho Tropical Berlin momentalnie staje się sensacją i wygrywa nagrodę Victoires de la Musique.

Kolejna płyta Mystère to album mroczniejszy i bardziej kontemplacyjny niż sixtiesowy debiut, na co wpływ mają wydarzenia we Francji 2015 roku (atak na Charlie Hebdo, zamach w sali Bataclan). Nie wszystko jest tu jednak tak linearne, jak mogłoby się wydawać. Przykładem może być przebój Où va le monde, który według samego zespołu nie jest bezpośrednim (politycznym czy też społecznym) komentarzem; to raczej refleksja nad zwrotami w życiu i miłości.

Jednak utwory takie jak Mycose niosą przy tym potrzebny żartobliwy dystans. Przesadny dysonans? Niekoniecznie, bowiem La Femme swoje nastrojowe hybrydy tworzy z chirurgiczną precyzją – tak, że melancholijna kompozycja o życiowej pustce nie gryzie się z utworem o grzybicy miejsc intymnych.

 

Po 6 latach przerwy, 2 kwietnia tego roku La Femme powraca z Paradigmes: trzecim, a zarazem pierwszym od pięciu lat albumem, który zdaje się być kulminacją wszystkich i tak już bardzo różnorodnych inspiracji zespołu. Słychać tu new wave, krautrock, jazzowy big band, punk, disco czy muzykę filmową, z naciskiem na bardziej elektroniczne brzmienia.

La Femme zachowuje przy tym charakterystyczny dla siebie styl très chic. Wprawdzie członkowie zespołu przyznają, iż ,,Dziś paradygmaty zanikają i nic już nie będzie takie samo”, to jednak obok tego stwierdzenia jest coś, o co możemy być spokojni – to mianowicie, że La Femme nowe pomysły tak prędko się nie skończą.

Julia Karska