Kali Uchis – Solita

Gdybym miała wymieniać ulubione albumy zeszłego roku, debiut Kali Uchis znalazłby się na podium. Na „Isolation” mogliśmy poznać klimat pulsującego neo-soulu, old-schoolowego r&b i funkowych, lekkich aranży. Krążek balansował pomiędzy przyjemnym groovem a krwistym popem, ale lirycznie skrywał dużo bolesnych przeżyć wokalistki. Uchis na pierwszych wydaniach dała do zrozumienia, że w słodkim świecie obsypanym różem może znaleźć się głęboka wrażliwość (Loner”) i że skreślenie kogoś ze swojego życia można przedstawić dreamy kiczem („Dead to me”). Artystka, dalej czarując swoim zmysłowym wokalem, zdecydowała się na dodanie do swojej twórczości dwujęzycznego singla z cyklu sad-sexy-popu. I trzeba przyznać – nostalgiczna sensualność z elementami egzotyki potrafi zahipnotyzować niejednego słuchacza.

„Solita” przypomina mi trochę sytuację z reageatonowej imprezy, na której pomiędzy utworami staramy się odrzucić myśli o złamanym sercu. Finalnie kończąc w tłumie, na środku parkietu, z głosem z tyłu głowy: „bailando aquí sola es ejor que con el diablo” (tańczę tu sama, bo lepsze to niż taniec z diabłem).

Anna Lalka