J Dilla

J Dilla

7 lutego legendarny producent obchodziłby swoje 41. urodziny.

Co roku to samo. 7 lutego media społecznościowe eksplodują miłością do J Dilli, odkrywając przed kolejnymi muzycznymi pasjonatami twórczość beatmakera z Detroit. “Dilla Day”, oprócz lawiny postów i tweetów z linkami do utworów Jay Dee, co roku wywołuje coś jeszcze – trudne do ugryzienia pytanie: skąd wziął się fenomen J Dilli?

Złośliwi odpowiedzą: z faktu, że nie żyje. I po części będą mieli rację. Śmierć Jay Dee w 2006 r. błyskawicznie wyniosła go na piedestał hip-hopowego świata i dała początek swoistemu kultowi jego postaci. Grono wyznawców co roku się powiększa, zmniejszając tym samym krytyczny dystans do twórczości J Dilli; dziś zwyczajnie nie wypada nie znać Donuts, co dopiero podważać jakość tej płyty.

Ale magnum opus producenta z Detroit to tylko szczyt góry lodowej, lukier na pączku, którego wnętrze kryje jeszcze więcej słodyczy. Wystarczy wgryźć się choćby w produkcje stworzone dla Commona, Eryki Badu lub Janet Jackson, czy wreszcie jego soulfulowe początki w Slum Village, by zrozumieć, dlaczego rokrocznie nadmuchiwany kult J Dilli angażuje coraz to nowe płuca. Mało kto tnie sample z takim wyczuciem, szyjąc z nich małe muzyczne arcydzieła, a jednocześnie przemycając między beaty najprawdziwsze emocje.

J Dilla to wyjątkowa muzyczna wrażliwość, spore osłuchanie i kompozycyjna zręczność – w dzisiejszym postrzeganiu muzyki cechy niemal archaiczne. Niech te wszystkie posty, tweety i linki będą nadzieją na to, że jeszcze na chwilę z nami pozostaną. 

Jan Stulin

-> 07.02.2015 – J Dilla Tribute, Szklarnia <-