Gra o puchar, czyli półfinał piłkarskiej Ligi Mistrzów

Gra o puchar, czyli półfinał piłkarskiej Ligi Mistrzów

Kto nie lubi romantycznych historii o zwycięstwie słabszych nad silniejszymi? Kogo nie fascynuje historia walki Dawida z Goliatem? Taką właśnie opowieść kreują tegoroczne rozgrywki Ligi Mistrzów. Wkraczamy w finalną fazę rozgrywek o tytuł najlepszego klubu w Europie. To piłkarska „Gra o tron”, w której warto dokonać przeglądu wojsk i oręża. Skupmy się na dwóch drużynach, które miały nie dotrwać do półfinałów Champions League.

Wszystko co najpiękniejsze w futbolu mogliśmy zaobserwować już na poziomie 1/8 rozgrywek. I nie mam tutaj na myśli odpadnięcia z zawodów tak wielkich klubów jak PSG czy Bayern Monachium. Mowa tu przede wszystkim o zaskakujących zwrotach akcji, które wykreowały nowych bohaterów. Dzięki temu piłkarscy kibice mają tematy do dyskusji jeszcze na długo po zakończeniu turnieju. Jest na to kilka przykładów. Cristiano Ronaldo i jego hattrick na wagę awansu do ćwierćfinału. Wielki come back Manchesteru United z Ole Gunnar Solskjaerem na ławce rezerwowych w meczu z Paris Saint-Germain. Dramat w Paryżu po odpadnięciu drużyny wartej 1 miliard euro. Tylko dwaj zawodnicy zostali wycenieni na niespełna 400 milionów euro – Neymar Jr (180 mln) i Kylian Mbappe (200 mln).

O ile drużyny z Anglii nie należą do kopciuszków europejskiej piłki, to zawodnicy Ajaxu Amsterdam sprawili sensację i zasłużyli na miano czarnego konia Champions League. Wygrana 4 do 1 z Realem Madryt na Santiago Bernabeu ma swoją wymowę. Dojrzała gra w ćwierćfinale z Juventusem Turyn i brutalne przerwanie marzeń CR7 o czwartym pucharze z rzędu (sześć w karierze: 2008 z Manchesterem United i 2014, 2016, 2017, 2018 z Realem Madryt). Obecność w półfinale drużyny, której średnia wieku nie przekracza 23 lat, to z całą pewnością rzecz warta odnotowania. Rumieńców ćwierćfinałowym meczom dodał fakt, że zagrały w nich aż cztery drużyny z Anglii. Bratobójczą walkę stoczyły Manchester City i Tottenhamem Hotspur. W ogólnym rozrachunku to popularne „Koguty” z Londynu były górą, ale i tutaj nie zabrakło emocji. Sporo kontrowersji przyniosły decyzje sędziego, który w rewanżowym meczu kilkukrotnie zmuszony był do skorzystania z systemu VAR. W ten sposób anulowano bramkę strzeloną w doliczonym czasie gry dla zawodników z Manchesteru… bramkę dającą awans do półfinału. Co pokazuje jak bezwzględny jest obecny system, ale przy tym piekielnie precyzyjny, co nie zawsze podoba się kibicom i części ekspertów.

Najłatwiejszą przeprawę ze wszystkich par mieli zawodnicy z Liverpoolu. Ubiegłoroczni finaliści turnieju najpierw odprawili bezbarwny Bayern Monachium, aby w późniejszym etapie zdominować piłkarzy FC Porto. W półfinale już nie będzie tak lekko, ponieważ naprzeciwko „The Reds” staną piłkarze FC Barcelony. „Duma Katalonii” swoją prawdziwą siłę pokazuje w rewanżowych spotkaniach, co pokazały mecze m.in. z francuskim Lyon, gdzie zdobyli aż pięć bramek. W ćwierćfinale na własnym bosku pokonali Manchesterem United 3 do 0, a to pokazuje jak ogromną siłę rażenia mają zwycięzcy Ligi Mistrzów z 2015 roku.

Niewiarygodne są liczby, które należy odnotować. Cristiano Ronaldo zdobył swoją 126. bramkę w Champions League, a Lionel Messi tylko w tej edycji turnieju ma na swoim koncie już 10 trafień i jest liderem klasyfikacji strzelców. Argentyńczyk ma szansę na zdobycie upragnionego pucharu, po który kilkukrotnie sięgał w barwach Barcelony (w latach 2006, 2009, 2011 i 2015).

Czas spojrzeć na to, co może się wydarzyć w ciągu najbliższych dni…

W najbliższy wtorek i środę spotkają się dwie najlepsze pary turnieju: Tottenham Hotspur podejmie u siebie Ajax Amsterdam, a FC Barcelona zagra z FC Liverpoolem na Camp Nou w Katalonii. Oba mecze mają szanse zostać klasykiem. W pierwszym spotkaniu czeka nas starcie dwóch bardzo młodych drużyn. Londyńczycy z trenerem Mauricio Pochettino od 2016 roku zajmują miejsce na podium angielskiej Premier League, co potwierdza jakość piłkarską klubu znad Tamizy. Do najlepszych zawodników zaliczają się: Harry Kane (król strzelców mundialu z ubiegłego roku, oraz 5-te miejsce w Premier League – 17 trafień), Christian Eriksen (jeden z najlepszych podających w lidze angielskiej – 12 asyst) oraz Heung-min Son (12 trafień i 7 asyst w lidze angielskiej). Ciosem dla całego widowiska będzie nieobecność dwóch z nich. Ze względu na żółte kartki nie zagra Koreańczyk, który jest siłą napędową ataku londyńczyków. A ze względu na uraz więzadła nie jest znany termin powrotu najlepszego snajpera Tottanhamu.

Jeśli mowa o Ajaxie, to można powiedzieć, że grają najładniejszy dla oka futbol. Są zdyscyplinowani taktycznie, nie odczuwają presji, a przede wszystkim prezentują mądry i ofensywny styl. Ekipa Erika ten Haga w meczach z Bayernem, Realem i Juventusem pokazała, że doskonale radzi sobie w roli „underdoga”. W tych meczach szczególnie efektywne i efektowne było trio grające z przodu: Hakim Ziyech, Donny Van de Beek i Dusan Tadic. Na co dowodem były bardzo śmiałe poczynania pod bramką Wojciecha Szczęsnego w dwumeczu z Juventusem Turyn. Po remisie na stadionie Johana Cruijffa w Amsterdamie, reprezentant Polski wyrażał obawy przed rewanżowym spotkaniem. Słusznie, bo gdyby nie bardzo dobra postawa Polaka w polu karnym, to „Stara dama” odpadłaby z rozgrywek w dużo gorszym stylu. Po ostatnich meczach głośno mówi się o transferach, jakie czekają na młodych zawodników mistrza Holandii. 21 letniego Franki de Jonga za 75 milionów euro w styczniu kupiła FC Barcelona (transfer zmaterializuje się 1 lipca 2019). Nic dziwnego, że inne czołowe drużyny Europy bardzo mocno interesują się pozostałymi graczami. Najprawdopodobniej już po raz ostatni mamy szansę obserwować mecze w obecnym składzie Ajaxu. O przyszłości myślą już holenderscy szkoleniowcy, którzy sprowadzają kolejnych młodych piłkarzy mających szansę w niedalekiej przyszłości stanowić o sile zespołu (m.in. Razvan Marina ze Standardu Liege i Kik Pierie z FC Groningen). Jak widać przyjęta strategia klubu sprawdza się wyjątkowo dobrze, a największy nacisk niezmiennie kładziony jest na rozwój talentów.

W przyszłym tygodniu spotkają się dwa zespoły, na które stawiali najodważniejsi bukmacherzy. Tą sytuacją nie jest zaskoczony Jose Mourinho, który stwierdził, że obie drużyny mają szansę nawet na zdobycie pucharu. To bardzo śmiała teza, ale zanim sprawdzimy ten scenariusz, warto rozpatrzeć co mają do zaoferowania półfinaliści.

Pojedynek pomiędzy Tottenhamem a Ajaxem można rozpatrywać w kilku płaszczyznach. Patrząc na rywalizację pod kątem jakości rozgrywek, to angielski zespół wywodzi się ze zdecydowanie silniejszej ligi. Holenderska Eredivisie najlepsze lata ma za sobą, a pierwsze miejsce od wielu lat jest rozdzielane pomiędzy zawodnikami PSV Eindhoven oraz ekipą ze stadionu Johana Cruijffa. Z drugiej jesteśmy na finiszu wyczerpującego sezonu, w której to Holendrzy mogli zachować więcej świeżości. Holendrzy będą też mieli więcej czasu na regeneracje, ponieważ specjalnie postanowiono zmienić datę ligowej kolejki.

Zupełnie inaczej jest w sytuacji piłkarzy Mauricio Pochettino, którzy już trzy dni po awansie do półfinału zdążyli przegrać mecz z Manchester City i do samego końca będą walczyć o „Top six” arcywymagającej Premier League. Po raz kolejny sprawdza się stara piłkarska zasada, że turnieje rządzą się swoimi prawami, dlatego nie zawsze wygrywają w nich faworyci. Zespoły atakujące z cienia nie odczuwają tak ogromnej presji lub nie są przemęczone przeciążeniami, jakimi są obarczeni piłkarze z klubów, które bezustannie grają o najcenniejsze trofea. Gdyby nie kontuzja Harry’ego Kana i kartki Heung-min Sona , to jakość piłkarska byłaby po stronie Londyńczyków. W polu gry pozostają jeszcze tacy gracze jak np. Christian Eriksen i Dele Alli. A z nimi w składzie to wciąż jest drużyna, która potrafi napędzić akcję skrzydłami oraz środkiem pola. Szukając analogii, to może być bardzo podobna rywalizacja do tej, którą obserwowaliśmy w meczach z Manchesterem City.

Ajax Amsterdam dąży do przewagi w posiadaniu piłki i rozgrywania jej w środkowych sektorach. Tottenham będzie liczył na błędy młodych zawodników, którzy podejmą ryzyko mając w perspektywie grę w wielkim finale imprezy. Psychologiczne i taktyczne nastawienia piłkarzy przez trenerów obu drużyn będzie kluczowe. Zarówno Tottenham jak i Ajax mogą być zadowolone z wylosowania pary półfinałowej. Bo realistycznie patrząc na rywalizację z Barceloną czy Liverpoolem, to oba składy miałyby o wiele mniejsze szanse na zagranie finału 1 czerwca w Madrycie. O drugiej parze wystarczy powiedzieć, że jest to przedwczesny finał. Właśnie dzięki temu piłkarskich kibiców czeka prawdziwa uczta.

W grze pozostały cztery herby i zupełnie jak w powieści Georga R.R. Martina walka o tron potrwa do samego końca. Moimi faworytami do zwycięstwa w Lidze Mistrzów są FC Barcelona i Ajax Amsterdam. Myślę, że w takim finale czekałoby nas epickie starcie, w którym gwiazdy z Katalonii są atakowane przez młode wilki z Holandii. Wynik jest sprawą otwartą, ale jedno jest pewne. Czeka nas prawdziwa Gra o Puchar!