FKA Twigs

FKA Twigs

Mówią o niej: artystyczna poliglotka. Przemawia dźwiękiem, słowami, ruchem i obrazem – cały czas ewoluując na naszych oczach. Od debiutu obserwujemy jej zręczne poruszanie po różnych przestrzeniach muzyki elektronicznej, art-popowej, awangardowej. 8. listopada oplotła nas kolejny raz w swe emocjonalne sidła z albumem Magdalene. Artystką Tygodnia w Radiu Luz – FKA Twigs.

 

Trudno znaleźć mi w polskim języku dobre określenie na dziwność FKA Twigs. Nazwijmy więc ją weirdo. Rzadko możemy bezkompromisowo operować tak prostymi opisami, ale w przypadku multiartystki, jej alienowość wychodzi na wierzch przy pierwszym zapoznaniu. Moglibyśmy nazwać jej twórczość artystycznymi ramami i gatunkami, ale pomimo swojej ekscentryczności, Twigs dobrze czuje się w muzyce popularnej. Znalazła w niej po prostu własną niszę. 

Tahliah Debrett Barnett przyszła na świat z kosmosu w małej brytyjskiej mieścinie, z której szybko postanowiła uciec. Miała w głowie ambitne plany i przede wszystkim multum pomysłów na wyzwolenie w sztuce. Przyciągnął ją Londyn, a konkretniej londyńska scena klubowa. W stolicy rozwinęła się brzmieniowo, pobocznie rozpoczęła też karierę tancerki, występując u boku Eda Sheerana, Beyonce, Kylie Minogue, czy Jessie J.

 

Nie trzeba było wielu lat żeby została zauważona, szczególnie że już w tym czasie wyróżniała się charakterystycznym stylem. Nie bała się eksperymentować, była mocna, jaskrawa. Trzeba przyznać, że w wyjątkowy sposób już od 2012 roku łączyła w sobie melancholię, seksualność, piękno i wspomniane dziwactwo. 

Klubowe zamiłowania Barnett zaowocowały na początku dwoma EPkami. Usłyszeliśmy szmery, szepty, zgrzyty przykryte chwytliwą porcją basu i brudnego przesteru. Przy pierwszych wydaniach współpracował z nią producent Arca, działający między innymi z Björk, Kanye Westem, Kelelą i Frankiem Oceanem. FKA miała sukces w kieszeni. Artystka pokazała światu nie tylko pomysł na karierę muzyczną. Do każdego z utworów z obu EP1 i EP2 dodała teledyski, oddające klimat jej piorunującej twórczości. 

Międzynarodowe rozpoznanie przyszło z pierwszym albumem. LP1 to mroczny, nostalgiczny erotyzm, pełen twigsowego mistycyzmu. Krążek odkrył przed nami połączenia futuryzmu z dusznym R&B i zapewnił FKA szereg fanów i fanek. Choć tekstualnie płyta jest dość prosta – artystka opowiada nam o swojej przeszłości tanecznej (Video Girl), historiach związanych z przeżyciami miłosnymi i seksualnymi (Lights On; Hours) i własnej kondycji psychicznej (Pendelum). Brzmienia artystki weszły w mainstream i wykreowały Twigs jako mocną, emocjonalną artystkę alternatywną. 

Po wydaniu LP1 w 2014 roku, Barnett nagrała jeszcze jedną EPkę i pokazała płynne przechodzenie między gatunkami na płycie A$APa Rocky’ego w utworze Fukk Sleep. W między czasie rozwijała swoje umiejętności taneczne i pozamuzyczne. Nauczyła się robić powietrzne akrobacje, jest biegła w operowaniu mieczami kung fu (wushu) i trenowała zawzięcie do kolejnych projektów artystycznych. Czekał ją jednak trudny okres. 

The truth is I’m so grateful to have gone through such intense pain and confusion, emotionally and physically. It’s been beautiful, (…) During that time, I’ve really deciphered who I am and what I want.

W czasie przygotowań do kolejnych wydań, FKA zaczęły walić się kolejne elementy życiowej stabilności. Rozstała się z wieloletnim partnerem Robertem Pattinsonem, a w tle zaczynała mieć problemy zdrowotne. Twigs dowiedziała się o nowotworze, który zaatakował jej narządy rozrodcze. Po ciężkiej operacji nie dała sobie nawet chwili odpoczynku. Gdy Spike Jonze (reżyser filmowy m.in. Her), nagrywał z nią duży komercyjny projekt z elementami tańca artystki, FKA miała jeszcze świeże szwy. Wspomina, że przy każdym ruchu choreografii zastanawiała się czy nie pękną. 

Tahliah Barnett przeżywała wtedy walkę ze swoim ciałem, emocjami miłosnymi, niepewnościami przyszłości i blokadą zawodową. Wspomina, że zbudowała barierę przed światem żeby móc odrodzić się jak feniks z popiołów, przelewając cierpienie na album. Tak powstało Magdalene.

Magdalene to album kompletny. 8. listopada otrzymaliśmy pełny wymiar talentu FKA Twigs. Inspiracje Marią Magdaleną nie są przypadkowe: „Jako kobieta możesz być czysta, ale jednocześnie być pociągająca, niebezpieczna i opiekuńcza”. Tak właśnie czuła się Twigs, która podkreślała także życie w cieniu innego mężczyzny. Nawiązania do świętej Magdaleny słychać także w brzmieniach – lekko patetycznych, sakralnych, o wiele bardziej wygładzonych niż w poprzednich wydaniach. Każdy utwór z chirurgiczną precyzją wycina w naszym sercu konkretne emocje. 

Moc Magdaleny zwiastował singiel “Cellophane”. Utwór pokazujący siłę fizyczną artystki (Barnett nauczyla się sztuki pole-dancingu w zaledwie kilka miesięcy), ale przede wszystkim psychiczną. Nie są to już teksty z LP1, a liryczne opowieści pełne bólu i dojrzałych życiowych doświadczeń. Wszystko zbalansowane jest jednak z charakterystycznymi dla Twigs mrocznymi bitami (holy terrain ft. Future), choć pojawiają się brzmieniowe nowości.

FKA czaruje nas niczym syrena zagubionych morskich wędrowców. Utwory z Magdalene to pieśni, w których nie brakuje folkloryczności i fantastyki. Wyciągnięte wysoko wokale artystki naprzemiennie zlewają się z melodyjnymi dźwiękami lub zmierzają się brutalnie z brudnymi, ale kontrolowanymi przesterami. Nie budzi to jednak poczucia chaosu. Na pewno czuć walkę i poruszenie. Chcemy wyć razem z Twigs. Szczególnie jeśli mamy w głowie nierozliczone porachunki z przeszłymi kochankami. Artystka wyszepcze wam do ucha odpowiednie słowa, szczególnie że będą brutalnie szczere. 

W końcu artystka od początku zaznacza potrzebę emocjonalnego upustu. I jak zawsze – sprawia, że traktujemy jej wizjonerstwo na najwyższym poziomie.

Anna Lalka