Emily Remler

Emily Remler

W tym roku obchodzimy 30. rocznicę śmierci znakomitej gitarzystki jazzowej Emily Remler. To artystka, która w zdominowanym przez mężczyzn gatunku pokazała niezwykły charakter. Nie prowadząc otwartej wojny z patriarchatem, Remler utarła nosa wielu powątpiewającym wyłącznie ciężką pracą i zaangażowaniem. Udowodniła, że w jazzie jest miejsce dla instrumentalistek.

Urodzona w drugiej połowie lat 50. w New Jersey, od małego przejawiała zamiłowanie do sztuki. Jej rodzice wspierali swoje dzieci w rozwijaniu pasji, choć początkowo Remler zajmowała się nie muzyką, a rysunkiem. W wieku dziesięciu lat pożyczyła od brata gitarę – Gibsona ES330 i szybko złapała bakcyla. Ucząc się utworów, które słyszała w radiu, marzyła o zostaniu rockmanką. Jej pierwszymi idolami byli Jimi Hendrix, Johnny Winter i B.B. King. W wieku szesnastu lat Emily bez większych nadziei złożyła podanie do Berklee School of Music, gdzie jednak została przyjęta. Przedłożenie muzyki nad rysunek nakreśliło jej przyszłe życie.

To właśnie tam poznała jazz – muzykę, z którą związała się na resztę życia. To ona dała jej narzędzia, by wyrażać siebie i to dzięki niej jej kreatywność w końcu znalazła ujście. Jak sama wspominała, nie była wtedy dobrą gitarzystką. Podczas lekcji nauczyciel krytykował jej poczucie rytmu – miała za bardzo wybiegać na przód. Mocno wzięła to sobie do serca i jeszcze tego samego dnia kupiła metronom. Ćwicząc niezliczoną ilość godzin wyrobiła sobie niesamowitą zdolność do swingowania, które później stało się jej cechą rozpoznawalną.

Po dwóch latach ukończyła szkołę i wraz z chłopakiem przeprowadziła się do Nowego Orleanu. Tam rozwijała rzemiosło łapiąc się każdej możliwości zagrania koncertu, a także uczyła gry innych. Jej nagrane później filmy instruktażowe są do dziś bardzo cenione. Bardzo ważnym momentem w jej karierze był przyjazd Herba Ellisa do miasta. Zaaranżowała spotkanie z jazzmanem, którego oczarowała swoją grą do tego stopnia, że z jego polecenia zagrała na Concord Festivalu. Tam zaprezentowała się szerszej publice. Nie od razu, bo po dwóch latach, podpisała kontrakt z Concord Records.

Na jej pierwszych płytach, składających się głównie ze standardów jazzowych, słychać było bardzo silne inspiracje stylem Wesa Montgomery’ego, ale z każdą kolejną to wrażenie słabło. Artystka kształtowała swój własny, unikalny głos. Bardzo dobrze radziła sobie również w innych gatunkach, m.in. w bossa novie. Fascynacja Wesem zrodziła nie tylko East to Wes, przez wielu uważaną za najlepszą płytę Emily, ale także najsłynniejszy cytat gitarzystki:

„I may look like a nice Jewish girl from New Jersey, but inside I’m a 50-year-old, heavy-set black man with a big thumb, like Wes Montgomery.”

Emily Remler w trakcie całej swojej kariery musiała się jednak zmagać z brakiem akceptacji. Seksistowski półświatek bebopu był bardzo sceptyczny wobec dziewczyny, z góry zakładając jej braki w umiejętnościach. Wielokrotnie odmawiano jej współpracy tylko z uwagi na jej płeć. Muzycy na scenie nie mieli do niej zaufania, a słuchacze czekali tylko na jej błąd. Bezustannie musiała udowadniać, że jest świetną gitarzystką, jednak w jej wypowiedziach nie czuć zgorzknienia. Chciała by zapamiętano ją przede wszystkim jako muzyka:

„Good compositions, memorable guitar playing and my contributions as a woman in music… but the music is everything, and it has nothing to do with politics or the women’s liberation movement.”

Ogromne chęci do rywalizacji i wielkie pokłady pasji pozwalały jej na wiele, jednak największą walkę stoczyła z narkotykami. Jak wielu jej kolegów po fachu, borykała się z uzależnieniem od opiatów. Ta potyczka niestety skończyła się porażką Remler. Podczas australijskiego tour jej serce stanęło. Zmarła czwartego maja 1990 roku mając zaledwie 32 lata. Przyjaciele wspominają ją jako bardzo ciepłą i towarzyską osobę, sam Herb Ellis nazwał ją wschodzącą supergwiazdą gitary. Bob Moses, bębniarz z którym współpracowała, zapytany o nią odpowiada, że jej głównymi cechami była pokora i otwartość.

Dominik Świątek