Elvin Jones

Elvin Jones
Dziko, ekscytująco i innowacyjnie. Właśnie tak brzmiała perkusja kiedy siadał za nią Elvin Jones – człowiek, który za każdym razem wprowadzał do rytmu coś zupełnie nowego, niesłyszanego nigdy wcześniej. Człowiek który wspierał i napędzał takie legendy jazzowego świata jak Wayne Shorter, Miles Davis i John Coltrane. 9 września obchodziłby 93 urodziny.

 

Detroit – inkubator jazzowych talentów.

Miastem, które zasłynęło jako miejsce jazzowych innowacji jest zdecydowanie Nowy Jork. Warto jednak zauważyć, że większość muzyków, którzy pojawili się na tamtejszej scenie pochodziło z miejsc czasami oddalonych nawet o setki kilometrów. Jednym z takich miejsc było właśnie Detroit. To tam urodził się i wychował Elvin Jones. Łoskot samochodowych fabryk, który towarzyszył mu od urodzenia, na stałe przeniknął do sposobu w jaki Jones grał na perkusji. Intensywnie, mocno i „maszynowo”.

 

John Coltrane.

W 1960 roku John Coltrane skompletował kwartet nazwany później „Coltrane’s classic quartet”. Na kontrabasie grał wówczas Jimmy Garrison, na fortepianie McCoy Tyner, a za perkusja zasiadł Elvin Jones. W tej grupie związek pomiędzy saksofonem a perkusją był dominujący, fortepian miał dodawać fundamenty dla harmonii, a kontrabas wypełniać pustą przestrzeń w niskim rejestrze. Elvin był dla Coltrane’a najlepszym numerem 2. Niejednokrotnie udawało mu się dodać saksofoniście potęgi i energii, a ich liczne duety improwizowane na każdym koncercie i w studiu nie pozostawiały na słuchaczach suchej nitki. Przez brak harmonicznej podstawy pianina i niskich rejestrów basu, brzmienie ich duetów było bardzo surowe i wypełnione po brzegi ekspresją. Coltrane zdawał się naśladować ludzki głos, a Jones wspierał go grając kilka rytmów jednocześnie. W taki sposób niejednokrotnie muzycy zdawali się rezonować z prymitywną naturą człowieka, w której jedynymi instrumentami są właśnie głos i rytm.

 

Perkusista, lider, mentor.

Po rozstaniu się z grupą Johna Coltrane’a w 1966 roku Jones stworzył własne trio wraz z Jimmym Garrisonem na kontrabasie i Joe Farrellem na saksofonie. W tej grupie udało mu się wprowadzić powiew świeżości do bluesowych form w muzyce jazzowej poprzez zastosowanie koncepcji wywodzących się z free jazzu. Jones podobnie jak inni jazzowi weterani nie stronił od eksperymentów z muzyką soul i funk, a zastosowne w tych kontekstach konwencjonalne instrumentarium zaowocowało brzmieniem idącym dziarskim krokiem naprzód, a jednocześnie nawiązującym do tradycji.

Z czasem trio powiększało się o inne instrumenty takie jak elektryczne pianino lub elektryczna gitara. Jones postanowił zacząć działać pod szyldem Elvin Jones Jazz Machine, a zainspirowany grupą innego wielkiego perkusisty Arta Blakey’a, postawił na sprowadzanie do zespołu głównie młodych i nieznanych talentów. Elvin Jones do końca życia kontynuował pracę z Jazz Machine, a pod swoimi skrzydłami miał takich muzyków jak Michael Brecker czy syn Johna Coltrane’a Ravi. Obok bycia mentorem w Jazz Machine, Jones udzielał się również akademicko, często prowadząc wykłady i występując kompletnie za darmo. Za jego zasługi doceniło go konserwatorium Berklee, od którego otrzymał w 2001 roku honorowy doktorat.

Malowanie dźwiękiem.

Elvin Jones postrzegał perkusję jako coś więcej niż tylko rytmiczne narzędzie. Dla Jonesa dźwięki poszczególnych części zestawu perkusyjnego odpowiadały innym kolorom. Bębny miały dla niego odcienie bliższe kolorom, ziemistym a talerze bliższe czerwieni lub zieleni. Zgodnie z tą logiką zadania Jonesa były bliskie pracy malarza: umieszczenie odpowiedniego koloru lub mieszanki kolorów we właściwym miejscu i czasie, tworząc jedną całość. Jeśli spróbować przełożyć solo perkusyjne Elvina Jonesa na malarstwo mielibyśmy do czynienia z niesamowicie abstrakcyjnymi formami, z niemal nieskończoną kombinacją kolorów.

 

Elvin Jones przez niemal 60 lat wspierał każdego muzyka z jakim współpracował. Jego energia pozwalała wszystkim rozwijać skrzydła. Jones myślał kreatywnie i grał kreatywnie. Jego rytm potrafił w każdym wzbudzić naturalny instynkt. Elvin Jones był uosobieniem zarówno industrialnego brzmienia Detroit jak i brzmienia natury. Legendarny perkusista i inspiracja dla Jonesa, Louis Bellson zwykł mawiać o nim: „Elvin sounds like mother earth coming alive with syncopation”. Trudno jest się z nim nie zgodzić. Elvin rzeczywiście brzmi jak głos matki ziemi.

Filip Baczyński