Colours of Ostrava 2015 – RELACJA Z FESTIWALU

Colours of Ostrava 2015 – RELACJA Z FESTIWALU

Czternasta edycja festiwalu Colours of Ostrava przeszła do historii. Jakie kolory pokazała Ostrawa i dlaczego warto się tam pojawić za rok?            

                   

***

 

W dniach od 16 do 19 lipca czeskie miasto Ostrava na cztery dni zamieniło się w pulsujące kolorami, niekończące się święto muzyki i kreatywności. Stało się tak po raz czternasty – festiwal odbywa się tu corocznie od 2002 roku, a jego koncertowa oferta rozwija się z każdym rokiem. 

W 2015 roku nie możemy narzekać na deficyt letnich festiwali muzycznych – jest ich coraz więcej i są coraz atrakcyjniejsze. Walczą o potencjalnych gości upakowanymi po brzegi line-upami i niezliczoną ilością atrakcji. Nie każdy jednak – a może nawet żaden – odbywa się w miejscu tak magicznym, że samo w sobie stanowi wystarczający powód do wizyty. 

 

11749590_10205011408661949_1193378305_n (1)     (fot. Jerzy Wypych)

 

Dolni Vitkovice to pochodzący z XIX wieku teren przemysłowy, w którego skład wchodzi m.in. dawna huta. Po kilku latach od zaprzestania produkcji w 1998 roku, kompleks został odpowiednio zagospodarowany i przystosowany do przyjmowania zwiedzających. To właśnie ten teren gości corocznie dziesiątki tysięcy festiwalowiczów. Niepowtarzalny, industrialny klimat nadaje każdemu festiwalowemu wydarzeniu dodatkowej wyjątkowości. Należy pogratulować osobie która niegdyś dostrzegła taką możliwość i doprowadziła do jej realizacji; cztery dni spędzone w tym posiadającym niezaprzeczalną wartość historyczną miejscu to uczta dla oczu oraz wyobraźni.

Mowa jednak o festiwalu muzycznym, przydałoby się więc coś dla ucha. I tu tegoroczni organizatorzy zdecydowanie nie zawiedli – oferta koncertowa była bogata, eklektyczna, a przy tym świetnie przemyślana logistycznie – rzadko zdarzało się aby "nakładały" się na siebie dwa istotne dla mnie występy.

Wertując program festiwalu, w oczy rzuca się przede wszystkim różnorodność. Artyści nie tylko z zupełnie różnych światków muzycznych, ale także z praktycznie wszystkich kontynentów. Kilkadziesiąt krajów. Młodzi i starsi. Weterani sceny muzycznej obok absolutnych debiutantów. Zgodnie z nazwą festiwalu, wiele różnych barw. Lecz powód jeden – absolutna miłość do muzyki i chęć kolektywnego zatracenia się w niej.    

 

Untitled 2   

 

Pierwszy dzień tegorocznej edycji festiwalu obiecywał wiele. I trudno powiedzieć aby zawiódł. Przed głównymi headlinerami zdążyły zagrać takie zespoły jak Bazzookas czy Too Many Zooz, jednak prawdziwą inaugurację festiwalu stanowił występ Bjork. Magnetyzująca i czarowna jak zawsze, na żywo była taka jak jej muzyka – delikatna i eksplozywna, wrażliwa i drapieżna, przede wszystkim – zawsze intrygująca. W asyście orkiestry smyczkowej Bjork wykonała zarówno utwory z tegorocznego albumu Vulnicura, jak i znane doskonale publiczności klasyki. Nie zabrakło świetnych projekcji filmowych stanowiących tło, spektakularnych efektów pirotechnicznych i fajerwerków. Półtoragodzinny występ islandki dobiegł końca wraz ostatnimi dźwiękami przepięknego utworu "Hyperballad". 

Ledwo zdążyły opaść emocje po przepełnionym magią występie artystki, a na bocznej scenie festiwalu już rozkładał się kolejny gigant elektroniki lat 90 – Roni Size Reprazent. Kilkaset metrów dalej tworzący dla kultowej wytwórni WARP Clark, któremu, choć zdołał rozgrzać zgromadzoną pod sceną publikę, nie do końca udało się wpleść w live set magię swoich nagrań studyjnych. 

Prawdziwym "czarnym koniem" festiwalowego czwartku okazał się, niezupełnie niespodziewanie, Caribou. Kanadyjski wirtuoz szeroko pojętej elektroniki, z pomocą swojego live bandu tchnął całkiem nowe życie w selekcję utworów ze swoich dwóch fantastycznych albumów – Swim oraz zeszłorocznego Our Love. Koncert zwieńczyła niewyobrażalnie energetyczna, przeszło dziesięciominutowa wersja kawałka "Sun".

 

11805954_10205011407821928_91526927_n (1)   (fot. Jerzy Wypych)

 

Drugi dzień tegorocznej edycji festiwalu Colours of Ostrava stanowił kolejną okazję do zetknięcia się z elektroniką z najwyższej półki – od HVOB po Oscar and the Wolf. Jednak w głównej mierze dzień ten był sporym ukłonem w stronę folkowych brzmień, z występami takich artystów jak Swans, The Cinematic Orchestra czy Jose Gonzalez, który w trakcie godzinnego występu zdążył kupić publiczność kameralną atmosferą i świetnym repertuarem.

 

20150717_201350

 

Tego dnia, największym zainteresowaniem uczestników Colours of Ostrava spotkały się jednak występy Kasabian oraz St Vincent. Hipnotyzujący występ amerykanki na głównej scenie w idealnych proporcjach łączył w sobie ekstrawagancję i teatralność z bogactwem warstwy muzycznej, stanowiącej przekrój całej twórczości artystki. Z kolei brytyjczycy zaprezentowali wybuchową mieszankę idealnie skrojonych pod festiwalową publikę hitów z utworami z zeszłorocznego albumu 48:13.

 

11823807_10205011407501920_2138946854_n (1)   (fot. Jerzy Wypych)

 

Jednym z głównych atutów tegorocznego Colours of Ostrava była niezwykła różnorodność w doborze artystów, sprawiająca że każdy dzień festiwalu miał do zaoferowania nieco inne doznania muzyczne. Pełny takich satysfakcjonujących kontrastów był trzeci dzień imprezy. Obok gigantów muzyki elektronicznej takich jak Danger, wystąpił chociażby kanadyjski multiinstrumentalista, Owen Pallett. Pomimo licznych problemów technicznych, artysta dał niezwykły popis swojej wirtuozerii, grając m. in. utwory z zeszłorocznego, fenomenalnego albumu In Conflict.

 

20150718_183349

 

Wśród uczestników tegorocznego festiwalu z pewnością nie zabrakło także fanów popu w angielskim wydaniu. Podczas trzeciego dnia świadczyły o tym tłumy obecne na występach dwóch zespołów podbijających listy przebojów całego świata: Rudimental oraz Clean Bandit. Największą publiczność zdołali zgromadzić ci pierwsi, zamieniając teren dawnej huty Dolni Vitkovice w jeden wielki parkiet.

Podczas tegorocznej edycji festiwalu nie zabrakło także polskich akcentów w postaci występów naszych rodzimych artystów. Na scenie elektronicznej zagrali The Dumplings oraz Marika, główną scenę zasilił natomiast skład Kapeli ze wsi Warszawa. Największą publiczność zgromadził jednak koncert świetnie reprezentującego naszą scenę alternatywną zespołu Bokka. Godzinny set polaków spotkał się z niezwykle ciepłym przyjęciem festiwalowiczów.

 

11801178_10205011409661974_1129886228_o

(fot. Jerzy Wypych)

 

Wśród kilkunastu scen, z których mogli wybierać w tym roku goście festiwalu Colours of Ostrava, nowością była scena elektroniczna. Usytuowana w budynku będącym niegdyś kopalnią węgla, stanowiła idealną przestrzeń na sety takich artystów jak Telefon Tel Aviv, Vessels czy Christian Loffler. Znakomita akustyka miejsca oraz niepowtarzalny, industrialny klimat decydowały o wyjątkowości każdego występu.

Podczas czterech dni trwania tegorocznego festiwalu Colours of Ostrava, na 16 scenach znajdujących się na terenie dawnej huty Dolni Vitkovice, miejsce miało niemal 300 inicjatyw artystycznych, w tym ponad 100 koncertów, a także filmy, przedstawienia teatralne oraz panele dyskusyjne. Festiwalowicze mieli dostęp do wielu stref relaksu oraz rozrywki, a także do interaktywnych muzeów. Jedną z większych pozamuzycznych atrakcji była możliwość zwiedzenia Bolt Tower – wysokiego na 300 metrów pieca hutniczego, z którego roztaczał się niesamowity widok na cały teren festiwalowy.

 

20150719_205728

 

Tegoroczną edycję Colours of Ostrava zamknął występ Miki. Swoją zaraźliwą energią, nieustającą nawet podczas deszczu, artysta zdołał przekonać do siebie chyba największych sceptyków. Było to godne zwieńczenie czterech dni przepełnionych świetną muzyką. Atrakcyjny line-up, przemyślana organizacja i przede wszystkim niepowtarzalna atmosfera industrialnego kompleksu – to powody dla których warto znaleźć się w Ostrawie za rok.