Ben Howard

Ben Howard

Folk rock, indie rock, rock alternatywny – do tych współcześnie popularnych, muzycznie ,,bezpiecznych” kategorii możemy przypisać brzmienie Bena Howarda. Choć równocześnie trzeba przyznać, że artysta zawsze lubił wychodzić poza schemat. Akustyczne wariacje, elektroniczne eksperymenty i doskonale komponujący się z nimi wokal. Ben Howard Artystą Tygodnia w Akademickim Radiu LUZ.

 

Gitarowe brzmienie zdecydowanie wiedzie prym w każdej z płyt Bena Howarda. W krążku Every Kingdom, debiucie z 2011 roku, stawia on na melodyjne kompozycje, które prowadzi delikatna perkusja, a momentami urozmaica równie subtelna wiolonczela.  Every Kingdom wciąga przejmującą energią, specyficznym, nieco nostalgicznym nastrojem i szczerymi tekstami. Wyczuwalna jest tutaj inspiracja Howarda płytami Joni Mitchell czy Boba Dylana, na których się wychował.

Klimat Every Kingdom można porównać do wiosennego poranka. Zaparzasz kawę, a słońce wpada do domu. Druga płyta Brytyjczyka I Forget Where We Were przenosi nas w zupełnie inne miejsce. To już nie wiosna, a zdecydowanie jesień. To już nie poranek, a aura nocy. Utwory przechodzą płynnie jeden w drugi, są długie i mroczne. Mamy do czynienia z nieco bardziej eksperymentalnym materiałem, w którym artysta czerpie z ambientu. Spokojne, akustyczne kompozycje zostały zastąpione akompaniamentem elektrycznych gitar, brzmieniem syntezatorów i zdecydowanie mocniejszą perkusją. Co oczywiście nie oznacza, że artysta w zupełności zrezygnował ze stylu z przeszłości.

Na trzeciej płycie Noonday Dream słychać muzyczne, akustyczno-folkowe korzenie Bena Howarda. Równocześnie jest to czas kolejnych eksperymentów. To już nie tak typowy indie-folk jak w debiucie, choć brzmienie krążka jest delikatniejsze niż na I Forget Where We Were.

Wokalista po trzech latach przerwy powraca w 2021 roku z nowym materiałem Collections From The Whiteout. Tym razem czwarty krążek wokalisty to efekt współpracy z Aaronem Dessnerem, co jest od razu wyczuwalne. Wcześniej Ben nie decydował się na kolaborację z kimkolwiek innym niż z jego dotychczasowym gronem współpracowników. Collections From The Whiteout łączy wszystko, co do tej pory Howard prezentował w swojej twórczości.

Utwory na albumie są stosunkowo krótkie, co może nieco dziwić, biorąc pod uwagę, że w dyskografii Brytyjczyka z reguły ich format nie jest typowo ,,radiowy” (niektóre z kawałków przekraczają nawet 7 minut!). Ale Ben Howard nie pisze swoich utworów pod kątem figurowania na listach przebojów.

Ludzie naprawdę szukają znaczeń rzeczy, ale może teraz jest naprawdę dobry czas, aby po prostu spędzić chwilę na słuchaniu muzyki, która może reprezentować uczucie, a nie indywidualne znaczenie.

Ben Howard to z pozoru kolejny romantyk nostalgicznie piszący o samotności i miłości. Wysoki poziom liryczny tekstów sprawia, że jego muzyka daleka jest od tych uproszczeń. Brytyjczyk przedstawia folk w innym, bardziej zróżnicowanym świetle. Jego twórczość można określić mianem chaosu artystycznego z przemyślaną kompozycją. Howard wie, w których momentach można pozwolić sobie na bogaty nakład dźwięków, a kiedy ważniejszy jest minimalizm – a w świecie współczesnej muzyki to zmysł na wagę złota.

Kasia Krzyżaniak