Artysta Tygodnia: Fiona Apple

Artysta Tygodnia: Fiona Apple

24 stycznia tego roku na Twitterze Fiony Apple pojawiła się następująca wiadomość: „Bardzo dużo dobrej muzyki powstanie w wytwórni Epic w ciągu kilku następnych tygodni. Fani muzyki – bądźcie czujni. Witaj z powrotem, Fiono!”. Dowiedzieliśmy się wtedy, że po nieprzyjemnościach, jakie spotkały artystkę ze strony wytwórni Sony BMG, zdecydowała się na nagrywanie w tajemnicy przed światem i, jak się tydzień temu okazało, wyszło jej to tylko na dobre.

Kim jest Fiona Apple? Jaki rodzaj muzyki tworzy? O ile na pierwsze pytanie mogę odpowiedzieć z łatwością, o tyle nad drugim trzeba by się trochę zastanowić. Wokalistka urodziła się 35 lat temu w Nowym Jorku w typowej rodzinie artystów – ojciec wokalistki to aktor Brandon Maggart, jej siostra Amber występuje w kabarecie, a dziadkowie poznali się, gdy zaczęli wspólnie grać w orkiestrze. Matka Fiony również zajmuje się muzyką, która w związku z tym towarzyszyła wokalistce od urodzenia. Pierwsze nagrania piosenkarka stworzyła mając zaledwie 12 lat, jednak w tym samym roku jej życie zmieniło się diametralnie. Pewnego wieczoru wracając do domu została brutalnie zgwałcona przez obcego mężczyznę. To wydarzenie miało ogromny wpływ na twórczość Apple, choć w jej tekstach nie znajdziemy bezpośrednich nawiązań do tego wydarzenia. Jedyny taki utwór to „Sullen Girl” pochodzący z jej debiutanckiego krążka pt. „Tidal”.

 

Ale jaką muzykę „robi” Fiona? Na to pytanie w zasadzie nie da się odpowiedzieć. Jedyne, co przychodzi mi do głowy, to „dobrą”. Na pewno nie jest to tylko pop. To coś więcej. Art pop? Też nie, za dużo w tym jazzu, ale z drugiej strony nie ma go aż tyle, aby twórczość wokalistki nazywać jazzem. Poezją śpiewaną to to też nie jest. Indie tym bardziej. Od 1995 roku, czyli daty wydania „Tidal”, artystka zdążyła niesłychanie wyewoluować muzycznie i stworzyć swój jedyny, niepowtarzalny gatunek. Ona jest po prostu Fioną Apple.

 

I o ile debiut oscyluje gdzieś w okolicach ambitnego popu, to jej drugi, a w szczególności trzeci album, to niezwykle eklektyczne wydawnictwa. „When the Pawn…” i „Extraordinary Machine” zostały wyprodukowane prakrycznie w całości przez Jona Briona, niezwykłego, ekscentrycznego multiinstrumentalistę, który postanowił dodać utworom Apple „tego czegoś”. Dorzucił do nich mnóstwo jazzowych loopów, wstawek granych na legendarnym Chamberlainie, a jednoczenie pozdbawił je tej typowej, popowej melodyjności tworząc nową jakość. Oba albumy zostały przyjęte dzięki temu niezwykle ciepło zarówno przez fanów, krytykę, jak i innych artystów.  Fanem Fiony był między innymi Johnny Cash, z którym Fiona w czasie przerwy między drugim a trzecim albumem nagrała cover „Bridge Over Troubled Water” Simona i Gurfunkela.

Niestety, wokalistka nie jest osobą stałą emocjonalnie. Nie dość iż ostatnio potwierdziła, że cierpi na zaburzenia obsesyjno-kompulsywne, to również przez kilka lat zmagała się z anoreksją. Kilka lat po tym, jak jej kariera nabrała tempa, grała koncert dla MTV Unplugged. W pewnym momencie zapłakana wybiegła z sali, okropnie przy tym krzycząc. Apple powiedziała później, że to wszystko spowodował niesamowity stres i chęć bycia blisko z widownią, co w tamtej chwiili ją przytłoczyło.

Całe szczęście zachowania wokalistki nie przeszkadzają jej w tworzeniu pięknej, mądrej i dobrej muzyki, czego najlepszym przykładem jest jej nowy album, który ukazał się w zeszłym tygodniu pod tytułem „The Idler Wheel is wiser than the Driver of the Screw and Whipping Cords will serve you more than Ropes will ever do”. Krążek został już określony jednym z najlepszych, jakie pojawiły się w tym roku. Tak samo zresztą jak teledysk do singla “Every Single Night”.

 

Nie pozostaje mi powiedzieć w związku z tym nic innego niż: "Witaj z powrotem, Fiono Apple!".